środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 3


- Kto to był Courtney? - zapytał Ethan. 
Porzucił już cichy ton. Co mogło nim tak wstrząsnąć? 
Ale teraz myślała o czym innym. Albo o kim innym. Najpierw stał pod jej domem, obserwował ją. A dzisiaj rozmawiali...
Brunetka spojrzała na niego z pustką w oczach.
- Nie wiem. - skłamała.
Ethan głośno westchnął, choć było to raczej warknięcie.
- Powiesz mi o co chodzi? - zapytała, unosząc brwi.
- Ktoś próbował wkraść się do kawiarni. To znaczy... wkradł się i zrobił tam dosłownie burdel. - chłopak podrapał się po głowie.
- Burdel? - Courtney uniosła brwi jeszcze wyżej.
- No bałagan, no! - odpowiedział zirytowany. 
- I uciekł?
- Brawo, wygrałaś talon na balon za bystre spostrzeżenie Court. - skwitował krótko brunet.
- Ethan! - fuknęła. - Ten koleś miał loki. I idę znaleźć Avery. - powiedziała szybko i ruszyła w stronę domu, a brunet natychmiast wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer swojego wujka.

Znalazła Avery przypartą do ściany przez jakiegoś bruneta. Skrzywiła się z niesmakiem, bo musiała przerwać im tak upojną chwilę.
- Av... - dotknęła przyjaciółkę w ramię.
Ta odwróciła się i powoli, nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na brunetkę.
- Courtney! - odepchnęła chłopaka i rzuciła się w objęcia dziewczyny. - Jesteś piękna i kocham cię nad życie. I jeśli miałabym skakać z klifu to tylko z tobą. - z jej gardła wydostał się pijacki śmiech. - Ale w tym momencie, wybacz mi... - jej usta były tak blisko jej ucha, że całe je ośliniła. - Ale usta tego chłoptasia są bardziej pociągające niż ty. - wyszeptała gardłowo.
Courtney skrzywiła się i powiększyła dystans między ciałem swoim a przyjaciółki.
- Za godzinę, jeśli nie będziesz w stanie, to wracam sama do domu. Żebyś nie była później zła, że cię zostawiłam. - ostrzegła ją, wyciągając palec.
Avery pokiwała głową z uśmiechem jak małe dziecko.
- Av, proszę, nie schlej się, jutro szkoła... - spojrzała na nią troskliwie, marszcząc brwi.
- Jasne. - zasalutowała krótko.
Courtney przeniosła wzrok na chłopaka. Zdała sobie sprawę, że nie jest aż tak pijany. Na pewno nie bardziej niż Avery.
- Zaopiekujesz się nią? Przypilnujesz, żeby o pierwszej stąd wyszła? - poprosiła brunetka.
Chłopak kiwnął głową.
- Zaaaayn, chodź stąd. - zawyła Avery do ucha chłopaka.
Zayn? Chwila, czy ona nie poszła do Dave'a? Courtney zmarszczyła czoło w zamyśleniu, ale gdy parka odeszła, wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę kuchni. Została jej godzina, może sobie pozwolić na jeszcze jedno piwo.
Przy barku nie było już takiej kolejki. Stało obok kliku chłopaków, których ramiona owinięte były wokół pijanych i rządnych czegoś więcej lasek, ale nie było ich dużo. Wszyscy szukali jakiegoś zacisznego kąta, by móc w spokoju zająć się sobą.
Courtney uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie, jak powiedziała Harremu, że ma ją złapać. Chwyciła butelkę piwa i weszła do ogromnego salonu. Stanęła na palcach i ponad głowami tańczących ludzi wyjrzała przez okno. Zobaczyła, że ktoś z burzą loków na głowie stoi nad jeziorkiem, wpatrując się w blask księżyca. Uśmiechnęła się pod nosem i pociągnęła spory łyk z butelki. Zdecydowała się stanąć pod ścianą, nie chcąc zostać potrąconą przez kogoś pijanego. Mogła śmiało powiedzieć, że każda znajdująca się tutaj osoba nie jest trzeźwa. I gdyby się nad tym zastanowić... ciekawe ile z tych osób chciałoby ją zabić za wezwanie policji. Wybuchnęła śmiechem, który został zagłuszony przez piekielnie głośną muzykę. Nieśmieszny żart.
Zaczęła tupać nogą w rytm muzyki. Dokończyła pić piwo i ruszyła w wir zabawy. Co z tego, że tańczyła sama, ocierając się o innych. Liczyła się tylko ona. Kilka razy zerknęła przez okno, sprawdzając, czy ,,pokręcony" chłopak wciąż tam jest. I każde z zerknięć kończyło się szerokim uśmiechem na jej twarzy.
Poczuła czyjeś ręce na swoich biodrach, więc szybko się odwróciła. Nie lubiła być dotykana.
- Oh, przepraszam. Pomyliłem cię z kimś... - powiedział głośno jakiś brunet.
Miał dwudniowy zarost, czarną bluzę z kapturem na sobie i był cholernie przystojny. Miał też przekrwione i spuchnięte oczy. Nie, nie płakał. Brał coś.
- Nic się nie stało. - Courtney kiwnęła krótko głową i uśmiechnęła się delikatnie.
Chłopak odwzajemnił uśmiech i ruszył dalej.
Dziewczyna znów zerknęła przez okno, ale... nie było go tam. Zmarszczyła czoło i z trudem zaczęła przepychać się przez tańczących ludzi. Wyszła na zewnątrz, gdzie ludzi było mniej, ale wciąż dużo. W końcu odetchnęła świeżym powietrzem. W porównaniu z temperaturami w dzień, teraz na dworze było chłodno. Drzewa, które znajdowały się wokół domu i jeziorka, szumiały głośno przez delikatny wiatr.
Chwyciła jedną z ogromnych poduszek leżących na ziemi i powlokła ją na brzeg. Usiadła na niej i spojrzała w górę. Miliony gwiazd mrugały do niej, sprawiając, że kąciki jej ust drgały. Dodatkowo pełnia księżyca, której blask odbijał się od tafli wody. Mogła się tak wpatrywać godzinami. O niczym innym nie myślała... tylko siedzieć i patrzeć...
Opuściła głowę i rozmasowała sobie kark dłonią. Mimowolnie spojrzała na przeciwny brzeg jeziorka, oddalony o jakieś sześćdziesiąt metrów. Ktoś tam stał. Otworzyła szerzej oczy... Ktoś z burzą loków na głowie.
- Myślę, że cię złapałem. - usłyszała szept przy swoim uchu.
Wstała najszybciej  jak potrafiła i cofnęła się kilka kroków, trzymając się dłonią za serce. Weszła do wody, ale to ją nie obchodziło.
- Harry! Dostałabym zawału! - krzyknęła i powoli starała się uspokoić.
Chłopak miał na ustach zadziorny uśmieszek. Courtney położyła płaską dłoń na czole i zamknęła oczy, oddychając głośno.
- Chodź tu. - odezwał się w taki sposób, że przeszły ją ciarki po plecach. Otworzyła oczy. Wyciągał dłoń w jej stronę. - No wyjdź z wody. - powiedział, zginając i rozprostowując palce.
Uśmiechnęła się podstępnie. Od razu zrozumiał o co jej chodzi.
- Nawet nie próbuj mnie wciągać. I tak jestem silniejszy. - ostrzegł ją, choć to brzmiało niemal jak groźba. - I nie chlap. - dodał.
Westchnęła cicho. Zawahała się, ale po chwili chwyciła jego rękę. Poczuła dziwne ukucie w sercu, rozpływające się po każdej żyle i tętnicy. Pomógł jej wyjść, używając swojej drugiej ręki, ale zaraz ją zabrał, gdy stworzyli między sobą dystans. Jej serce wciąż biło szybko. Szczególnie teraz, gdy twarz Harrego w blasku księżyca wyglądała magicznie pięknie.
Znów się gapisz Courtney!
- Eeeem... Czy ty przed chwilą nie byłeś na tamtym brzegu? - zapytała nieśmiało, jedną ręką łapiąc się za kark, drugą wskazując na linię drzew.
Wzrok chłopaka podążył za jej palcem. Spojrzał na nią nieufnie.
- Cały czas byłem w domu. Z tobą wszystko okej? Dobrze się czujesz? Nie wypiłaś za dużo? - zadawał tyle pytań, że zakręciło jej się w głowie.
Odkręciła ją łatwym przewróceniem oczu.
- Przestań.
- Tylko pytałem.
Dlaczego jego głos brzmi jak jakieś kurewskie ukojenie? Ugh. I dlaczego ta czarna koszula musi się tak opinać?
Jezu, powoli traci głowę dla tego chłopaka.
- Zamierzasz usiąść? - zapytał.
Dziewczyna potrząsnęła głową i zdała sobie sprawę, że na chwilę odpłynęła. Obok niej siedział Harry. Nie widziała, żeby siadał...
Zajęła miejsce obok niego. I znów poczuła to dziwne uczucie. Oboje mieli uniesione głowy i wpatrywali się w gwiazdy.
- O czym myślałaś wcześniej? - zapytał, nie zmieniając pozycji. Ona natomiast spojrzała na niego.
- To znaczy?
- Widziałem, że siedziałaś tu jakiś czas. O czym wcześniej myślałaś? - ponowił pytanie. Dalej na nią nie patrzył.
- O... przeszłości. Wspominałam. - powiedziała cicho i uniosła głowę. Teraz to on spojrzał na nią.
- I jak wspominasz tą przeszłość? - zapytał.
Zamyśliła się na chwilę, a później spuściła głowę, uśmiechając się.
- Niezbyt dobrze. - mruknęła.
- Dlaczego?
- To długa historia.
- Zastrzel mnie. - zaśmiał się, przenosząc wzrok na gwiazdy.
- O przeszłości można myśleć, ale tylko pod kątem wspomnień. Trzeba ją zostawić za sobą i ruszyć dalej, pamiętając o błędach i o rzeczach, których się nauczyło. Nie można myśleć ,,a co by było gdyby" i żałować jakichś chwil. Każda chwila ma swój sens. Każda chwila się liczy. Ale nie opowiem ci mojej historii, Harry. - uniosła głowę i wlepiła wzrok w chłopaka.
Widocznie zrobiła to tak intensywnie, że on też zwrócił się ku niej.
I wpatrywali się w siebie dobre pięć minut.
- Więc opowiedz mi o przyszłości. - niemal wyszeptał.
- Przyszłość jest zapisana w gwiazdach, Harry Potterze. - powiedziała ze śmiechem, wskazując ręką na niebo.
 Chłopak zaśmiał się sztucznie.
- Mało śmieszny żart.
- Tobie się podobał. - powiedziała z dumą.
Choć teraz faktycznie przyszło jej do głowy, że mogła się zamknąć...
- Ty opowiedz mi swoją historię. - powiedziała i usiadła po turecku.
- A co jeśli jej nie mam? - zapytał zgryźliwie.
 Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Więc opowiedz mi o przyszłości. - powtórzyła jego słowa.
Spojrzał na nią i po raz pierwszy uśmiechnął się, ukazując swoje białe zęby i urocze dołeczki. Tak bardzo ją to urzekło, że miała ochotę wyciągnąć telefon i zrobić zdjęcie. Po prostu chciała utrwalić tą chwilę. Ten uśmiech...
I znów taką chwilę przerwały wibracje jej telefonu.



Czy dzisiaj jest jakieś święto ,,Gdzie jest Courtney?"
Nagle coś podskoczyło jej w gardle. Już po pierwszej!
- Muszę iść. - powiedziała nerwowo i wstała.
Harry szybko przerzucił wzrok na nią. Zauważyła, że błysk smutku przebiegł mu przez tęczówki. Miała ochotę uśmiechnąć się pocieszająco, ale ... nie mogła.
Harry wstał. Wypadało by się pożegnać.
- Znów idziesz się ukryć? - zapytał zadziornie.
- Tym razem wracam do domu. Jutro szkoła. - powiedziała bezbarwnie.
I zapadła cisza. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć.
Chłopak wziął głęboki oddech i nachylił się w jej stronę. Myślał, że się odsunie, ale nie zrobiła tego. Najwolniej i najczulej jak mógł cmoknął ją w policzek.
A ona myślała, że upadnie z wrażenia.
Cofnął się i zauważył, że dziewczyna otwiera oczy. Uśmiechnął się.
- Do zobaczenia Courtney.
- Trzymaj się, Harry. - odpowiedziała i odwróciła się.
Może nie jest taki zły? Może powinna dać mu szansę?
Gdy była już przy w połowie drogi, usłyszała jego zadziorny ton.
- Następnym razem złapię cię szybciej.
Nie... jednak nie.
_______________________

Dzizaz, ile komentarzy! :o
Czyli jednak 10 to na lajcie da radę? :D
Ktoś pytał, więc odpowiadam : Jeśli na prawdę chcesz się dowiedzieć co się stało, to pisz do mnie na gygy czy Tłiterku :D bo nie będę pisała tutaj za co miałam karę :D
Rozdział 4 w sobotę albo niedzielę :)


I chciałabym polecić wam to opowiadanie :) http://threemetersabovethesky-harrystyles.blogspot.com/
Ta Krejzi Dziewczyna też zaczyna, tak jak ja, i też, tak jak ja, potrzebuje wsparcia, tak jak ja. :D

8 komentarzy:

  1. przez ciebie mówię cały czas Dzizaz !
    no więcc.. Dzizaz i OMGGGGGGGGGGGG świetny świetny świetny !!! *o*
    jak zawsze zaskakujesz, Marta !
    taki spokojny dosyć ten rozdział ale i tak wyszedł ci genialnie ♥
    o matko, przez ciebie mam ciary na całym ciele :D

    OdpowiedzUsuń
  2. eksssssssssssstraaa

    OdpowiedzUsuń
  3. o Boże Wiśnia *.*
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem. Przeczytałam. Podoba mi się (kurde, cholernie bardzo!). Mam już nawet pomysł... No i wspieram, ty kłótliwa babo ty.
    Następnym razem uważaj sobie, bo złapię Cię zanim zaczniesz uciekać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że powiesz trochę o ich przeszłości, ale widzę, że musimy na to jeszcze poczekać :D Baaaardzo ciekawy rozdzial :3 Uwielbiam tego bloga, chociaż dopiero jest na nim 3 rozdziały :D czekam z niecierpliwością ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiste te opowiadanie jest i mam nadzieje ze napiszesz następny rozdział w sobotę czy w niedziele czekam ! :D

    Pozdrawiam moniaa...

    OdpowiedzUsuń