wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 5


Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę, zgarnęła torbę, książki i jak najszybciej wyszła z klasy. Tak jak powiedziała wczoraj - uciekała przed nim. Ale nie chciała zostać złapana.
Ostatnią jej lekcją był wf. I dokładnie wiedziała, że Fischer będzie kazał im biegać na długi dystans.
Aż warknęła pod nosem ze złości, kiedy brała swoje sportowe buty z szafki. Trzasnęła drzwiczkami i już odwróciła się, żeby ruszyć w stronę hali gimnastycznej. Ale odbiła się od czyjegoś brzucha.
Fak, znów ją złapał.
- Coś nie tak? - zapytał troskliwym tonem i mogłaby powiedzieć, że troskę i opiekuńczość miał wypisaną na twarzy.
Zauważyła, że się od niego odbiła, a on nawet nie drgnął, gdy na niego wpadła. Znów warknęła i spojrzała w jego oczy. Błysk zieleni wpłynął na nią kojąco.
- Daj mi spokój, Harry. - a chciała brzmieć tak odważnie! Niestety pisnęła jak wystraszona polna mysz...
Chciała go wyminąć, ale on zrobił krok w bok. Pochylił głowę i wpatrywał się w nią intensywnym spojrzeniem. Courtney westchnęła.
- Czego chcesz? - splotła swoje ręce pod biustem.
Miała masę innych pytań w głowie, ale gdy tylko rzuciła okiem na jego posturę, miała nieodpartą ochotę coś mu zrobić...
- Nic. - wzruszył ramionami i znów zobaczyła ten jego zadziorny uśmiech. - Co robisz w ten piątek? - zapytał, a ona myślała, że ma coś ze słuchem. Uniosła brwi do góry.
- Co proszę?
- Pytałem co robisz w ten piątek. - powtórzył twardym tonem.
Linia jego szczęki wyraźnie się zarysowała. Nie mogła w to uwierzyć, ale miała wrażanie, że chłopak się denerwuje. Splótł swoje ręce z tyłu i spojrzał na nią z góry.
- Nic, chyba... Pracuję do 19. - wymamrotała, skupiając swój wzrok na jakiejś szafce, byle nie na nim.
- Świetnie. - skwitował krótko. - Chcę, żebyś o 20 przyszła na stary pas lotniczy. Najlepiej sama. Chyba, że twoja przyjaciółka też zdecyduje się przyjść.
Co, do cholery? Jak to ,,chcę"? Czy on jej właśnie rozkazał? Co on sobie wyobraża?
- Chcesz, żebym przyszła na stary pas lotniczy o 20 w piątek? - jej brew uniosła się jeszcze wyżej.
- Czy ja wyrażam się nie jasno, czy masz może problem z przetwarzaniem informacji?
No co za dupek! Chamski, wredny, seksowny, manipulacyjny, arogancki dupek!
Courtney prychnęła.
- Bądź pewny, że nie przyjdę. - rzuciła pewnym siebie tonem i znów chciała go wyminąć.
Tym razem znów zrobił krok w bok, ale dodatkowo złapał ją za ramiona. Uniósł głowę i zamknął oczy, jakby prosił Boga o cierpliwość. Jego linia szczęki jeszcze bardziej się zarysowała. Teraz była pewna, że jest wkurzony. Ups, co za szkoda, że popsuła mu humor.
- Zrobisz to, co powiedziałem Courtney. - wycedził przez zęby, opuszczając głowę.
- Kim ty jesteś, żeby mówić mi co mam robić? - oburzyła się. - Powiedziałam : nie przyjdę. - powiedziała powoli i chwyciła za jego przedramię, żeby się uwolnić.
Zepchnęła jego dłonie ze swoich ramion i teraz na dobre go wyminęła. I była zadowolona, że tym razem jej nie powstrzymał.
- Więc nie chcesz zobaczyć, jak twój brat jeździ? - usłyszała za sobą głos Harrego.
Zatrzymała się w pół kroku i szybko odwróciła. Chłopak stał do niej plecami, przez co jeszcze bardziej miała mu ochotę coś zrobić. Był jak magnez, przyciągający do siebie i mieszający jej w umyśle.
Odwrócił się do niej powoli i zauważyła, że jego twarz była bez wyrazu. Dopiero gdy dostrzegł jej zdziwienie, zrobił minę pełną triumfu.
Czuła, że będzie tego żałowała przez całe życie. Ale bez ryzyka nie ma zabawy. Tym bardziej, jeśli chodzi o jej brata. Musi isć.
- Przyjdę. - powiedziała cicho, odwróciła się i pomaszerowała w stronę hali gimnastycznej.
Nie dostrzegła szczerego uśmiechu na twarzy Harrego, który tak rzadko pokazywał.

- Przyśpieszcie!
- Jeszcze raz to powie, a obiecuję, że mu zarypię! - warknęła Avery, która i tak byłą jedną z najszybszych biegających.
Courtney zaśmiała się pod nosem i przyspieszyła tempa, żeby dorównać blondynce.
- Idziesz dzisiaj do kawiarni, prawda? - zapytała, zerkając to na bieżnię to na brunetkę.
- Jep. Pójdę tylko do domu zostawić torbę. Idziesz ze mną?
- Ostatnie okrążenie! - zawołał Fischer.
- Dzięki Bogu! Może później do ciebie wpadnę, bo zaraz po szkole... Jezu, czy oni są normalni? - Avery zatrzymała się i zakryła dłonią usta.
Wzrok Courtney podążył za głośnym dźwiękiem silnika.
Ktoś w czarnej skórze, czarnym kasku i na czarnym motorze wjechał na teren boiska. Było ich dwóch.
W miejscu gdzie zatrzymały się przyjaciółki, stanęła reszta żeńskiej części klasy.
- Jak zniszczy dekoracje na sobotni pokaz to nie wiem co mu zrobię! - pisnęła Debby.
Court przewróciła oczami. Ta to jak zwykle przewrażliwiona na punkcie pracy dla szkoły.
Motocyklista zrobił jedno, pełne okrążenie i , tak jak obawiała się Deb, zniszczył dekorację, podjeżdżając do niej, i rzucając coś w stylu podpalonej butelki.
Kilka dziewczyn pisnęło. Niektóre zaczęły uciekać. Wszystko zajęło się ogniem. Czarny motor przejechał tuż obok dziewcząt i rzucił w nie jakimiś kartkami. Courtney doskonale widziała zadziorny uśmieszek chłopaka siedzącego z tyłu, przez niezakrywający do końca kask. Nie spuszczała go z oczu. Nawet jak już wyjechał z terenu szkoły, jej wzrok i tak był martwy.
- Court, zobacz. - usłyszała głos Avery.
Odwróciła się, a blondynka wręczyła jej czarną kartkę - ulotkę.


Courtney po przeczytaniu podniosłą głowę na Avery.
- Chcesz pójść? - zapytała cicho, podczas gdy reszta dziewczyn pośpiechem udawała się do szatni.
Blondynka mruknęła coś, co brzmiało jak zgoda.
- Widziałaś to? - wskazała palcem na prawy dolny róg ulotki.
Brunetka bliżej przyjrzała się kartce. Ktoś napisał to długopisem.
Warknęła i zgniotła ulotkę w pięści.
- To wszystko powoli zaczyna mnie wkurzać. - wycedziła przez zęby i szybkim krokiem ruszyła w stronę szatni.
- Jak myślisz, kto to był? - zapytała zdawkowo Av.
- Jak to kto? Oczywiście, że Harry. Stoi pod moim domem, śledzi mnie na imprezie, robi wszystko, byle by tylko na mnie wpaść, dziwnie zagaduje... I za każdym razem jest inny. To jakiś psychopata. Albo jest bipolarny.
- Nie sądzę, że jest bipolarny, spotkałybyśmy go w klinice osiem lat temu. - westchnęła Avery, otwierając torbę i wyciągając z niej świeżą koszulkę.
- Najgorszy okres mojego życia. - mruknęła Courtney, ściągając krótkie spodenki.
- Ej! A ja to co? - oburzyła się ze śmiechem blondynka.
- Poznanie ciebie było największym błędem w moim życiu. - brunetka zaśmiała się głośno, ale zaraz przestała, gdy dostała butem w ramię.
Nawet po godzinach płaczu, złości czy po dramatycznych przemyśleniach... Nadchodzi moment śmiechu i czujemy, że jednak warto żyć. Nawet jeśli chodzi o ten jedyny moment, kiedy uśmiechamy się z błahego powodu.

- Cześć! - zawołała Av i cmoknęła Mulata w policzek, na co się uśmiechnął. - Gdzie idziemy?
- Do parku. - odpowiedział z jakąś nieznajomą nutką w głosie.
- Coś cię wkurzyło? - zapytała, marszcząc brwi.
Liam zaśmiał się pod nosem.
- Stary Moriss dał mu popalić.
- To też. - mruknął Zayn. - Ale jakiś dupek spalił szkolne dekoracje i z racji tego, że jeżdżę na motorze, jestem w głównym kręgu podejrzanych.
- Ja bym raczej podejrzewała Stylesa. Courtney mówiła, że jest jakiś dziwny. - wzruszyłam ramionami blondynka.
Przeszli przez ulicę i już byli w parku.
- Taaa, Harry Styles zachowuje się, jakby coś ukrywał. - powiedział Liam.
- A gdzie Niall? - zapytała Av.
- Opiekuje się bratankiem. - westchnął Zayn i zatrzymał się przy pierwszej ławce.
Wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów i zapalniczkę, częstując Liama. Ciało Avery spięło się w zakłopotaniu, gdy Mulat wyciągnął ku niej dłoń i nią potrząsnął.
- Ja... - wymamrotała blondynka.
- Oh, ktoś tu jest świeżakiem. - zaśmiał się Liam. - Weź. Nauczymy cię. - uśmiechnął się zachęcająco.
Avery przełknęła ślinę i drżącą dłonią wyciągnęła papierosa.
- Jak moja mama się o tym dowie...

- Jestem! - krzyknęła Courtney, zamykając za sobą drzwi.
- Nałożyć ci obiadu? - usłyszała głos mamy z kuchni.
Ściągnęła buty i szybko tam ruszyła.
- Cześć. - powiedziała, cmokając mamę w policzek.
- Jak w szkole? - zapytała, podając córce talerz.
- Jakoś.. w miarę. - wzruszyła ramionami i usiadła przy stole.
Jadła i obserwowała ruchy swojej matki. Od razu poznała, że jest przemęczona.
- Masz dzisiaj wolne? - zapytała Courtney.
- Nie, idę normalnie na siedemnastą. - odpowiedziała i odwróciła się w stronę córki.
- Przydałby ci się urlop... Na prawdę mamo. - dziewczyna zostawiła talerz, wstała i podeszła do starszej kobiety.
Przytuliła ją do siebie mocno i zamknęła oczy. Martwiła się. Na tym też polega miłość. Na martwieniu się o dobro i szczęście drugiej osoby.
- Dam radę. - wyszeptała mama.
Odsunęły się od siebie i uśmiechnęły pocieszająco.
- Court... wiesz, że zbliża się termin kontroli w klinice?
Dziewczyna zamarła.
- Jak to? Myślałam, że to zamknięta sprawa... Że skoro jestem zdrowa, nie muszę się już o nic martwić. - wymamrotała, opierając się o blat.
Matka westchnęła.
- Wiem, że to trudne, ale musimy to skontrolować... Mogło wrócić. - spojrzała na córkę z troską w oczach.
Tym razem to Courtney westchnęła. Jej mózg wyglądał teraz jak wielki poplątany kłąb jakiejś nitki. Miała tyle myśli na jedną sekundę, że rozbolała ją głowa.
Przecież już było dobrze...

Nad Hapeville pojawiły się ciemne chmury. Deszcz mógł lunąć lada chwila, dlatego przyspieszyła kroku. Już widziała róg, na którym znajdowała się kawiarnia. Wystarczyło tylko przejść przez ulicę.
Czekała na zielone światło na przejściu dla pieszych, rozglądając się to na lewo to na prawo. Samochodów było mnóstwo. Nawet nie zorientowała się, że czarny motor jedzie w jej stronę.
Zmarszczyła brwi, kiedy zatrzymał się na krawężniku obok niej. Motocyklista zdjął kask i rzucił jej zalotne spojrzenie. Poprawił swoje loki i zszedł z pojazdu. Dziewczyna nie odrywała od niego wzroku. Miał na twarzy na prawdę szeroki uśmiech.
Podszedł do niej, rozpinając swoją skórzaną kurtkę.
- Co tam Courtney? - zapytał na prawdę miłym tonem.
Spojrzała mu w oczy i nie wyczuła żadnego sarkazmu. Tym razem, miał tą sympatyczna maskę. Co jeszcze bardziej ją do niego przekonywało.
- Nic, Harry. - uśmiechnęła się. - Idę do pracy. - machnęła ręką w stronę kawiarni.
I właśnie wtedy zaświeciło się zielone.
- Odprowadzę cię. - zaoferował się i ruszyli na drugą stronę. - Pracujesz w tamtej kawiarni? - zapytał, chłonąc ją wzrokiem.
Aż przeszły ją ciarki po karku, gdy poczuła na sobie jego wzrok.
- To lokal mojego wujka. Pomagam mu i przy tym zarabiam. - wskoczyła na krawężnik i popatrzyła na chłopaka, który szedł nieco wolniejszym krokiem.
- Przyjemne z pożytecznym. - Matko Maryjo, czy on musi się tak zabójczo uśmiechać?
Jeszcze tylko jedna prosta, jeszcze tylko kilka metrów i się rozstaną... Courtney nie chciała, by ten moment nastąpił.
- Jep. - złączyła usta w cienką linię. - Zaprosiłabym cię na kawę, ale po tym włamaniu...
- Oh, nie ma problemu... chyba, że mógłbym w czymś pomóc. Obiecuję nie przeszkadzać. - złapał się prawą ręką za serce i odwrócił głowę w jej stronę.
Brunetka zaśmiała się krótko.
Przeszło jej przez myśl, że może właśnie sprzedaje jej maskę miłego i czarującego chłopca, a ona kupuje ją, jak tablet za złotówkę. Przecież dzisiaj po południu był chamski...
Otworzył przed nią drzwi, jak prawdziwy dżentelmen, a ona miała ochotę ściągnąć nagle wszystkie ubrania, bo zrobiło jej się gorąco. Nie nie, nie przez temperaturę powietrza, tylko przez niego.
Ale szybko zakryła dłonią usta, gdy zobaczyła, że z kawiarni zostały praktycznie zgliszcza. Kto mógł zrobić coś takiego? Przecież odnowa będzie kosztować fortunę...
- Wujku? - zawołała, robiąc krok do przodu.
Starszy facet, około czterdziestki wysunął najpierw głowę, a później całe ciało zza zaplecza.
- Courtney! - zawołał wesoło i żwawo ruszył do dziewczyny.
Ale zatrzymał się w pół kroku, kiedy dostrzegł Harrego.
- Oh, widzę, że złapałaś naszego małego dowcipnisia. Przyszedłeś przeprosić i zapłacić? - zapytał wujek, splatając ramion na piersi.
Courtney spojrzała ze zdziwieniem na Stylesa. Nie mogła w to uwierzyć, ale on był jeszcze bardziej zdziwiony. Nie sztucznie, ale naturalnie. Na prawdę coś nim wstrząsnęło.
I wtedy jakaś żaróweczka zaświeciła się w głowie brunetki.
No tak... skąd on mógł mieć jej numer, jak nie ze skradzionej dokumentacji?
________________________________

Nie śmiejcie się z tej ulotki, wiem, że moje zdolności grafika są bardzo .... no.
Pojawia się coraz więcej jakichś pytań, sugestii czy coś tam. Dlatego założyłam aska. I prosiłabym, żebyście tam pytali mnie o wszystko, co wam fala przyniesie. http://ask.fm/CherryHTB
Ale tutaj chciałabym coś wyjaśnić. 
Podstawy tego opowiadania napisałam szmat czasu temu. Przed Coldem, Darkiem, Dangerem itd itd itd. Więc proszę mi nie zarzucać, że robię plagiat. Bo jeśli to opowiadanie przypomina Colda, to ja żyję na Marsie.
Dziękuję :)
Czyli umowa jest taka : im więcej komentarzy, tym rozdział szybciej? :D

18 komentarzy:

  1. o.O eeee? w tej chwili najbardziej mnie ciekawi ta klinika. Marta i kolejny raz kończysz rozdział..tak. Ja przez ciebie oszaleję, zwariuje i sama trafie do takiej kliniki jeszcze! Teraz to jestem mega ciekawa jak dalej się to wszystko rozwinie. Fajny jest pomysł wyścigów ♥ Harry to jest wredny normalnie, najpierw rozkazuje Courtney, potem niszczy dekorację a na koniec kawiarnie... eh. Czekam na następny <3


    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez czekam na następny i bardzo się ciesze że wgl coś takiego piszesz bo te opowiadanie jest po prostu zajebiste i mam nadzieje ze następny rozdział będę jak najszybciej :D

    Pozdrawiam moniaa... <3 NEXT !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. no właśnie, o co chodzi z KLINIKA?? :DDDDDDDDDDD
    rozdział boski w sumie :DDDDDDDDDDDD
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuu... Zajebisty *o* ale czemu akurat w takim momencie zakończyłaś ? :c grrr...

    dawki weny zycze xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. ok.. ciekawy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. wow W.W super !

    OdpowiedzUsuń
  7. ekstra !! kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń
  8. podoba mi sie! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam Twojego bloga, czytałam tez tego z Zaynem, muszę przyznać masz talent ;)
    chyba poczytam też twoje tłumaczenie. Powodzenia, czekam na następny rozdział, jestem ciekawa, jak to będzie ;)
    pozdrawiam, Lusi<3

    OdpowiedzUsuń
  10. może w przyszłości TWÓJ BLOG będzie tłumaczony na inne języki :D

    OdpowiedzUsuń
  11. fajnie się akcja toczy ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Harry jest tu omnomomoomo <3

    OdpowiedzUsuń
  13. ciekawy, zyczę powodzenia w pisaniu! :*

    OdpowiedzUsuń