Leżeli tak zwróceni do siebie, z delikatnymi uśmiechami na twarzach, a ich oczy błyszczały, zafascynowane swoim widokiem.
- Nie planuję zakochać się w najbliższym czasie. – powiedziała bezbarwnie, a on zmarszczył brwi.
- Co?
Dziewczyna przewróciła oczami.
- No… nie mam czasu. Muszę skończyć szkołę, potem stud..
- Nie, nie, czekaj. – Harry poprawił się, złączając razem swoje dłonie i przełknął ślinę. – Zdajesz sobie sprawę, że miłości, jako tako zaplanować nie można? Musisz wziąć czasami pod uwagę spontaniczność losu. Nikt do ciebie nie zadzwoni i nie powie „ Hej, Courtney, w najbliższy wtorek złamiesz nogę, powodzenia”. – uniósł brwi, a ona parsknęła śmiechem. – Nie możesz zaplanować każdej sytuacji, bo przeznaczenie i przypadek płatają sobie z nas figle na każdym kroku. Nigdy nie wiesz, co wydarzy się na pięć minut. Nigdy nie będziesz w stanie dopiąć wszystkiego na ostatni guzik, bo mogą zdarzyć się rzeczy, których nie przewidzisz.
Było jej głupio, że Harry dawał jej właśnie reprymendę, ale jednocześnie fascynowało ją to wszystko. Uwielbiała jego nauki.
- Harry!
Chłopak wypuścił powietrze z ust, słysząc wołanie swojego kuzyna.
- Zaraz wracam. – powiedział, podniósł się z łóżka i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Przez pierwsze pięć minut Courtney wpatrywała się w sufit i próbowała w jakikolwiek sposób pozbyć się tego dziwnego napięcia z ramion, ale jak na złość, trudno było jej się rozluźnić.
Przez kolejne pięć minut bawiła się swoimi włosami, ale w końcu jej się znudziło.
Wstała więc, i zaczęła krążyć po pokoju chłopaka.
Może to dziwne i niespotykane, ale było tu bardzo schludnie. Na biurku nie walały się niepotrzebne papiery, a na półkach nie zauważyła ani grama kurzu. Zaczęła podziwiać kolekcję jego książek, dotykając palcami ich opraw. Przeszła dalej, w stronę telewizora, pod którym leżały płyty gier wyścigowych i uśmiechnęła się pod nosem.
Pasjonat.
Podeszła do komody i, zerkając ukradkiem w stronę drzwi, chwyciła w dłoń flakon perfum. Odkręciła zawleczkę i przyłożyła ją do nosa, mrużąc oczy.
To był najlepszy zapach na świecie.
Zapach tajemniczości, wdzięku, arogancji i jego kilku masek.
Zapach Harrego.
Nie mogła przestać się nim napawać.
Ta fascynacja nim przeradzała się w coś większego i doskonale czuła to w swoim żołądku. Nie mogła tego powstrzymać.
Odłożyła buteleczkę na miejsce i wróciła z powrotem na łóżko.
Usiadła na jego skraju, tuż przy poduszkach i zdecydowała, że zapali lampkę nocną.
I wtedy zauważyła coś, co zainteresowało ją najbardziej.
Wyciągnęła dłoń i chwyciła ramkę ze zdjęciem.
Zobaczyła kobietę, ubraną w poplamioną od sosu koszulę i długie, dżinsowe spodnie z lat 90siątych.
Miała średniej długości, czarne, proste włosy.
Była młoda.
I całowała kogoś w policzek, z zamkniętymi oczami.
Niestety zdjęcie było ucięte, więc wyglądało to, jakby kobieta całowała jego skraj.
Courtney przetarła fotografię palcem i zauważyła, że w jej rogu widnieje małe, prawie niewidoczne „A”.
Odłożyła ramkę na swoje miejsce i wbiła wzrok w przeciwległą ścianę, na której wisiał zegar.
Zerwała się natychmiast, widząc godzinę, chwyciła swoją bluzę i wyszła z pokoju.
Schodząc po schodach widziała sylwetki Spencera i Harrego, którzy rozmawiali w kuchni. Stali tyłem, więc nie mogli jej zauważyć, a dywan idealnie maskował jej odgłosy.
Ubrała więc buty i wyszła po cichu.
Ruszyły w stronę hali gimnastycznej, na dwa przeklęte wuefy.
Oczywiście Courtney przyznała się, że musiała wczoraj iść do Stylesa robić projekt z angielskiego. Avery wymusiła na niej Największą Przysięgę, że opowie jej wszystko ze szczegółami.
A zajęło jej to cholerne cztery przerwy, bo blondynka cały czas jej przerywała i zadawała dziwne pytania.
- Pewnie gadali o motorach, co mnie to obchodzi. – mruknęła Courtney i jak zwykle idąc korytarzem wbiła wzrok w swoje buty, bo ostatnimi czasy nie miała ochoty oglądać ludzkich spojrzeń.
Avery ucichła i ze zmarszczonym czołem poprawiła torbę na ramieniu.
- Co ty tam w tej swojej główce kombinujesz teraz, co? – zapytała podejrzliwe Courtney.
Blondynka spojrzała znacząco na przyjaciółkę i jak zwykle, gdy chce wyjawić światu jakąś swoją doskonałą teorię, zaczęła gestykulować dłońmi.
- Skąd on tak pięknie umie mówić o miłości? Nie wygląda na człowieka, który mógłby kogoś pokochać.
Courtney przewróciła oczami.
- Ty to akurat gówno możesz o tym wiedzieć. Nie znasz go. – odburknęła.
- A ty znasz? – Avery spojrzała na nią z uniesionymi brwiami.
Brunetka wzięła głębszy oddech.
- Mówił mi, że był zabójczo zakochany. I wydaje mi się, że to jest powód, dlaczego jest teraz taki zgorzkniały.
Avery głośno wypuściła powietrze przez nos.
- Ah ta miłość. Ostatnio ciągle o niej słyszę. Mój mały braciszek zakochał się ostatnio w naszej sąsiadce.
- Tyler? Przecież on ma dwa lata.
- No tak. – przytaknęła blondynka.- Ale w tamtym tygodniu namalował kilka kartek z serduszkami i jak byliśmy na spacerze w parku, to podbiegł do niej i nawet dostał całusa w policzek. To było najsłodsze co w życiu widziałam.
Courtney zaśmiała się cicho i zaczęła przebierać się w krótkie spodenki i białą koszulkę.
Poprawiła włosy i ruszyła w stronę wejścia na salę gimnastyczną, przy którym stał już znienawidzony nauczyciel wychowania fizycznego.
- Stopy do góry. – rozkazał, kiedy brunetka do niego podeszła.
Nauczyciel pochylił się nieznacznie i zacmokał.
- No no. Te buty nie są czyste panno Beverand. Nie wpuszczę panienki na salę. – wyciągnął z kieszeni swój mały notesik i przejechał długopisem po całej liście uczniów, szukając nazwiska Courtney.
A w niej aż gotowało się ze złości.
- Przecież używam tych butów tylko na wuefie. Jak mogą być brudne, skoro ćwiczę w nich tylko na sali albo na boisku? – zapytała, próbując utrzymać spokojny ton, ale nauczyciel zignorował ją całkowicie, stawiając dorodną jedynkę z aktywności w jej rubryce.
Uniósł głowę, wlepiając w nią swój ciekawski wzrok.
- Proszę iść do magazynku, po lewej stronie na regale znajdziesz pompkę. Usiądź sobie wygodnie i dopompuj wszystkie piłki.
No tak, lepiej by było, gdyby się nie odzywała.
Próbuj się bronić, to postrzelą cię drugi raz.
Dziewczyna powstrzymała głośne prychnięcie, odwróciła się bez słowa i poszła w stronę magazynku.
Chwyciła pompkę, przyniosła sobie siatkę pełną nienapompowanych piłek i usiadła na ławce w której brakowało jednej deski.
Jęknęła w duchu, ale zabrała się do roboty.
Po dziesiątej piłce zaczęła boleć ją ręka, więc oparła się o ścianę i zdmuchnęła włosy z twarzy.
- Jest i mój ulubiony ptaszek.
Pisnęła cicho, łapiąc się za serce.
W wejściu, oparty o framugę drzwi stał Styles. Miał na sobie białą koszulkę i cholera, kiedy tak trzymał ręce skrzyżowane na klatce piersiowej, podkreślając swoje opalone bicepsy, wyglądał bardziej niż pociągająco.
- Harry. Przestraszyłeś mnie. – wydukała Courtney.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, odbił się od ściany i ruszył w jej stronę.
Usiadł obok niej, a ona wstrzymała na chwilę oddech. Oparł łokcie na kolanach i przez moment patrzył przed siebie. Courtney obserwowała go cały czas, ale kiedy odwrócił głowę, by na nią spojrzeć, drgnęła zaskoczona.
- Dlaczego wczoraj uciekłaś?
Dziewczyna postanowiła jednak zignorować to pytanie.
- Jak mnie tu znalazłeś?
- Zauważyłem, że brakuje cię na Sali, a kiedy akurat szedłem do toalety, usłyszałem sapanie w magazynku. Myślałem, że Stara Jędza i dyrektor znowu mają romans i nie mogłem się oprzeć, żeby nie zajrzeć.
- Rozczarowałeś się, że znalazłeś tylko mnie?
- Oh, wręcz przeciwnie. Więc? Dlaczego wczoraj kiedy wróciłem do swojego pokoju, nie było w nim ciebie?
Courtney uniosła brew.
- A co, liczyłeś na coś?
Harry zaśmiał się cicho.
- Dość przekomarzanek. Odpowiedz na pytanie. – powiedział, a mały dołeczek pojawił się w jego policzku.
Dziewczyna westchnęła.
- Było już późno. – odpowiedziała cicho.
Chłopak spojrzał na przeciwległą ścianę i kiwnął głową.
- Czyli nie zanudziłem cię moimi wykładami?
- Nie.
- Czyli gdybym zaprosił cię gdzieś, to byś się zgodziła?
Spojrzał na nią z zadziornym uśmieszkiem, a ona zmarszczyła brwi.
- Myślę, że tak. – wzruszyła ramionami.
- Okej. – kiwnął głową i znów spojrzał przed siebie.
Courtney ponownie zmarszczyła brwi, kiedy chłopak przestał się odzywać. Poczuła konsternację, a kiedy przeanalizowała całą sytuację, zaśmiała się głośno.
Harry spojrzał na nią z zaciekawieniem, kiedy zakrywała dłonią usta.
Uniósł brew, czekając na wyjaśnienia.
- No co?
- Nic. Dlaczego się śmiejesz?
- Bo się zawstydziłeś, a to rzadko spotykane. – powiedziała wciąż z uśmiechem na ustach.
Harry wyprostował się, jakby jego duma została urażona.
- Nie wstydzę się ciebie. – odpowiedział ze zmarszczonym czołem.
- Czyli nie zamierzasz mnie gdzieś zaprosić?
Chłopak zrobił zdziwioną minę.
- Zamierzam, ale kto powiedział, że muszę zrobić to teraz?
Courtney westchnęła, zaśmiała się cicho i wstała z ławki.
- Gdzie idziesz?
- Po więcej piłek. – odpowiedziała, idąc w stronę drzwi.
Styles poderwał się natychmiast i zamknął jej drzwi przed nosem, wciąż przytrzymując je ręką.
Ona wzięła głębszy oddech i odwróciła się twarzą do niego.
I wtedy po raz kolejny uderzyła w nią aura i zapach tego skomplikowanego człowieka.
Chłopak najpierw drugą dłonią uniósł jej podbródek, a potem zatopił palce w jej długich włosach.
Bawił się nimi przez chwilę, jeżdżąc wzrokiem po jej twarzy.
Uwielbiał, kiedy jej duże, brązowe oczy patrzyły na niego z taką zaciętością.
W końcu spuścił głowę, śmiejąc się cicho, a kilka loków zaczęło łaskotać jej czoło.
- Przestań mną manipulować. – burknął pod nosem.
Courtney zmarszczyła czoło.
- Przecież nic nie robię.
On uniósł głowę, i wydawało się, że jest coraz bliżej.
- Robisz. Inicjujesz tą zabawę. Uciekasz i oczekujesz, że będę cię gonił.
Przejechał palcem po jej policzku, zatrzymując się na ustach.
Wziął głęboki oddech, a jego serce zaczęło szybciej bić.
- Najgorsze jest to, że nie wiem, czy będę w stanie cię złapać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz